Jesień ozłociła szpitalne alejki. Anna z nieukrywaną satysfakcją
przekroczyła próg. Skierowała się wprost na parking. Wreszcie
wypis. Tak dokładnie to sama nie za bardzo pamięta co się z nią
działo. Czarna dziura. Jak by ktoś skasował jej pamięć. Dopiero
dzięki Oli i Michałowi zdołała odtworzyć sobie niektóre
wydarzenia. Podobno była nieprzytomnie zakochana w jakimś żołnierzu
który ja olał. Tak mówili. Ale ona nic nie pamięta.
Mogla wracać do domu. Michał pomógł jej wsiąść. Doktor
powiedział że musi jeszcze przez kilka miesięcy brać leki. Może
wrócić do pracy. Michał naprawił jej laptopa. Komórka raczej
tylko do utylizacji. Szkoda tylko zdjęć i
reszty co na niej były. Pomimo luki pamięciowej bardzo dobrze
pamiętała o pieniądzach po babci, i na co miały one być
przeznaczone. Jej karta działała. Płaciła kartą w szpitalnym
sklepie, pobierała gotówkę z bankomatu. Nie było potrzeby wbijać
się na serwis transakcyjny. Ale teraz trzeba uporządkować kilka
rzeczy.
Złożyła reklamacje. Zgłosiła też sprawę na policji. Po pewnym czasie otrzymała pismo z którego wynikało że rachunek odbiorcy, to rachunek zmarłego kilka miesięcy temu alkoholika. Zgon z przyczyn naturalnych. Ustalono że pieniądze z tego konta zostały wytransferowane do kilku serwisów transferowych i tu ślad się urywał. Choć wiele kwestii pozostawało bez odpowiedzi, po pewnym czasie sprawa została odłożona na polkę.
Nie znaleziono jasnych przesłanek dla których sprawa mogła by
nosić znamiona przestępstwa. Ponieważ bank Anny określił całą
transakcje jako nie budzącą zastrzeżeń, zmarły alkoholik
faktycznie chciał sprzedać mieszkanie a Anna nie była sobie w
stanie przypomnieć niczego z tamtego okresu czasu, dlatego przyjęto
hipotezę w myśl której pogrążona w rozpaczy i histerii Anna,
zapłaciła za mieszkanie nie dopełniając formalności. Ludzie pod
wpływem emocji, zachowują się czasem nieracjonalnie. Teza ta była
tym bardziej prawdopodobna, że bildingi połączeń wykazały że
alkoholik wielokrotnie nawiązywał połączenia głosowe z numerem
Anny właśnie w dniu dokonania przelewu.
Skierowała sprawę na drogę sądową przeciw rodzinie alkoholika o
zwrot wpłaconych pieniędzy. Wynajęła również agencje
detektywistyczną. Działania te jednak nie przyniosły oczekiwanych
rezultatów. Sąd po zbadaniu sprawy oddalił powództwo Wynajęta
agencja stwierdziła jedynie ze stan posiadania krewnych zmarłego
alkoholika w żaden sposób nie uległ zmianie.
W dalszym ciągu, z trudem spłacali kredyty. Także i inne
przesłanki przemawiały za tym, by przyjąć hipotezę w myśl
której, krewni alkoholika nie posiadali żadnej wiedzy o przypływie
gotówki na konto alkoholika. Okazało się że mieszkanie
alkoholika, nawet po jego śmierci pozostało zadłużone.
Sprawdzono rejestry połączeń telefonu alkoholika. Odnotowano brak
jakichkolwiek połączeń wychodzących na numer Anny. W zestawieniu
nie znaleziono również żadnych wiadomości tekstowych kierowanych
do Anny. Było to dziwne ze względu na rozbieżność z bildingami
Anny. Wynajęty przez agencje informatyk śledczy, za zgodą
rodziny, przeprowadził analizę laptopa alkoholika. Analiza
wykazała brak działań na komputerze co najmniej w okresie dwóch
lat. Bank alkoholika bardzo niechętnie zgodził się przekazać
informacje o logowaniach na konto.
Wynikało z nich, że do logowania zawsze używano mobilnej wersji
przeglądarki. Łączono się zawsze z polski, z miasta zamieszkania
alkoholika. Zarówno samo konto, jak też numer telefonu służący
do autoryzacji transakcji zostały zarejestrowane na alkoholika. Na
warsztat analityka trafił także uszkodzony telefon Anny oraz
komputer, który choć został już przywrócony do życia, mógł
zawierać istotne wskazówki.
Po przeanalizowaniu sprawy, analityk zasugerował Annie że
najprawdopodobniej padła ofiarą kradzieży. Doszło do infekcji
zarówno telefonu jak też komputera, aplikacjami dzięki którym
napastnik mógł dokonywać czynności jako prawowity użytkownik.
Zalogował się do serwisu transakcyjnego, a następnie dokonał
przelewu na konto alkoholika który zapewne odegrał jedynie rolę
„słupa”.
Aby opóźnić wykrycie incydentu doprowadził do unieruchomienia
urządzeń. Analityk również wskazał na korelacje czasową
wydarzeń. Sygnatury czasowe wskazywały że szyfrowanie dysku w
komputerze Anny nastąpiło krótko po dokonaniu przelewu.
Interesującym był również fakt, że kilkanaście godzin później,
Anne odebrało z lotniska ratownictwo medyczne.
Jeżeli przedstawiony rozwój wydarzeń pokrywał się z
rzeczywistością, to trzeba przyznać że agresorowi dopisał
pomyślny zbieg okoliczności. Przecież, Anna mogła próbować
dostać się na serwis transakcyjny z innego urządzenia. Zapewne,
natychmiast zwróciła by uwagę na nieprawidłowości. Wówczas
zaistniała by szansa na szybkie odzyskanie środków. Mogła także
wykazać się znacznie bardziej silniejszą konstrukcją psychiczną,
wtedy także dosyć szybko odkryła by kradzież. Już będąc w
szpitalu, mogła wreszcie zajrzeć na serwis transakcyjny. Choć
zapewne w tym przypadku, ze względu na duża zwłokę czasową, nie
wiele by to pomogło. Tak, sprawca miał niesłychane szczęście. A
może jednak to nie żadne szczęście, nie żaden zbieg okoliczności
lecz dobrze zaplanowany atak? Co prawda, w obecnych czasach, rzadko
zdarzało się by wydrwigrosze posuwali się do wysublimowanej
fizycznej ingerencji w cel, ale kto wie.. Z drugiej strony badania
toksykologiczne wykluczyły obecność środków oddziaływających
na układ nerwowy w organizmie Anny.
Kilka dni później, jedna z koleżanek przypomniała sobie że
Anka, przed feralnym zajściem na lotnisku, prosząc o całkowitą
dyskrecję, wyznała, że jej ukochany Andrzej przylatuje na urlop.
Przylatuję do niej! Do Krakowa!
Analityk poszedł tym tropem. Wielu znajomych wiedziało że jest
nieprzytomnie zakochana. Mówiła wszystkim że Andrzej mieszka w
Polsce. Nie zgadzało to się z tym co miała do powiedzenia Basia.
Barbara powiedziała że Andrzej przedstawiał się jako Polak
mieszkający na stałe w USA.
Ponieważ Anna zarówno na parkingu lotniska, jak też w szpitalu,
powtarzała że Andrzej zginął w katastrofie lotniczej, analityk
sprawdził także czy w feralnym okresie jakiś samolot cywilny lub
wojskowy uległ katastrofie. Nic takiego nie miało miejsca.
Wychodziło na to, że została oszukana przez Andrzeja co do powodu
dla którego nie przyjechał. Jeżeli tak, to należało sobie
postawić pytanie czy to właśnie Andrzej stał za wyprowadzeniem z
konta pieniędzy.
Detektywi z agencji przedstawili wnioski. Anna jednak w dalszym
ciągu, nie była sobie w stanie przypomnieć niczego związanego z
Andrzejem. Pamiętała że była na lotnisku, pamiętała ze zepsuł
jej się telefon, pamiętała wiele, lecz absolutnie nic związanego
z Andrzejem. Znajomi twierdzili że nie widziała świata poza nim.
Jednak nie chciała podać szczegółów z obawy przed zawistnymi
koleżankami, które raz już zniszczyły jej dobrze zapowiadający
się związek.
Nagadały wtedy bzdur. Nagadały że Tomek to oszust, że
to taka współczesna wersja Tulipana. Tezę podpierały historią w
myśl której jedna z nich miała zostać przez Tomka okradziona. W
końcu sama zaczęła
w to wierzyć. Poszła na Policje. Okazał się czysty. Jednak nie
chciał już jej znać. Za to Kryśka która to rozpętała, posikała
się ze śmiechu.
Tylko jedna Baśka sporo wiedziała. Anka jej ufała. Na pytanie
czy Anna wspominała że Andrzej chciał jakieś pieniądze,
odpowiedziała negatywnie. Dodała że to on kiedyś nawet przesłał
pieniądze.
Przypomniała też sobie, że Anka wspominała coś ze przy Andrzeju
czuje się naprawdę bezpieczna. Bardzo dbał o jej prywatność. Był
pomocny. Do tego stopnia że pomógł jej rozwiązać poważny
problem z komputerem. Poinstruował, w jaki sposób ma zainstalować
taki specjalny program, dzięki któremu Andrzej będąc daleko, mógł
robić na jej komputerze wszystko tak, jak był by w tym samym
pomieszczeniu. Detektywi mieli już niemal pewność że za
wyprowadzeniem środków stał Andrzej.
Prokuratura ponownie zajęła się sprawą. Jednak ze względu na
brak konkretnych, przełomowych postępów w śledztwie, oraz
możliwości identyfikacji sprawcy, sprawa ponownie trafiła na
polkę. Anna usłyszała że nowe dane są jedynie przypuszczeniami,
hipotezami. Usłyszała także, że tego typu spraw, prokuratura
wszczyna kilkanaście w miesiącu. Jedynie w nielicznych przypadkach
udaję się zatrzymać sprawcę. I to w takich, w których napastnik
wykazał się wyjątkową bezmyślnością. Szansa
na schwytanie wyrwigrosza po półtora roku od zdarzenia, jest
znikoma. To jest prawdziwe życie a nie serialowa fikcja - dodała
pani prokurator, jak by czytając w myślach Anny.
Jeszcze
przez pewien czas procesowała się zarówno z bankiem, jak też
rodziną alkoholika. Jednak wszystkie spraw przegrywała. Prawnicy
banku wykazali rażące niedbalstwo klientki, jednocześnie sugerując
że być może, zakochana Anna całkowicie świadomie przekazała
Andrzejowi środki przez pośrednika, a następnie zainscenizowała
atak złośliwego oprogramowania by zrzucić wine na bank, i wyłudzić
pieniądze.
Była badana przez biegłych. Podważano jej poczytalność. Zaczęła
czuć się jak sprawca a nie jak ofiara. Miała dosyć. By opłacić
prawników zaciągnęła kredyt. Najpierw jeden. Potem drugi. Koszty
szybko rosły. Wynosiły już ponad dwadzieścia tysięcy złotych.
Odpuściła. Próbowała szukać porad na popularnych portalach.
Jednak po przeczytaniu kilku komentarzy, miała dość. Nawet nie
chodzi o to, że nazwano ją „naiwną tępa dzidą”. Prawie
wszystkie wypowiedzi, były - jak to ujął jej dziadek, "mądrowaniem
się". Wszyscy wiedzieli lepiej. Wszyscy znali się na aspektach
prawnych, pracy policji i w ogóle wszystkim. Pouczali, Znajomy
prawnik pocieszał że dziewięćdziesiąt procent tych domorosłych
specjalistów, to czysto teoretyczni znawcy wszystkiego. Nie wiem,
ale powiem bo tak wydaje mi się wydaje, Najczęściej to dzieciaki
w wieku późno szkolnym. Nie warto zwracać na takich troili uwagi.
Dwa lata później
Pakowała ostatni karton. Wreszcie opuszczała to mieszkanie. Z
Ludwikiem, kolegą z pracy, było jej dobrze. Postanowiła ulec jego
prośbą. Zamieszkać razem. Wzrok jej przykul zielony, gruby
zeszyt. Zajrzała. Czym bardziej czytała, tym bardziej otwierała
się w jej umyśle, jakaś dawno zamknięta przegródka. Tak. To jej
pismo. To jej osobisty pamiętnik. Spisywała w nim każdy moment
spędzony z Andrzejem. W jednym momencie przypomniała sobie
wszystko. Zrozumiała także, dlaczego zeszyt był zielony. To kolor
oczów Andrzeja. Jak na ironie, za ścianą po raz kolejny leciał
ten sam kawałek. Nie lubiła tego nurtu muzyki. .Jednak ten utwór,
utwór śpiewany dziwnym, maślanym głosem, nacechowany banalnym
tekstem, teraz wydał się taki życiowy. Taki boleśnie prawdziwy.
Łzy wypełniły niebieskie oczy.
Andrzej
Postać ta jest fikcyjna. Stanowi koncentracje cech kilku
autentycznych osób.
Jego prawdziwe imię było inne. To zresztą nie jest istotne. Imiona
zmieniał w zależności od sytuacji. Nie był polakiem. W kraju w
którym przebywał, mógł czuć się zupełnie bezpiecznie. Jeżeli
tylko nie wchodziło się na pewne obszary zarezerwowane dla Państwa,
płaciło podatki, nie było problemu. Zresztą, jego właściwa
działalność przebiegała poza granicami kraju. A ta mała z
Polski? To była kolejna klientka. Nie używał słowa "naiwna"
czy "głupia”. Przecież były jego źródłem dochodu.
Oferował im produkt w postaci marzeń, a one za to musiały
zapłacić. Jak twierdził, kobiety są w stanie zapłacić każdą
cenę za chwile prawdziwej namiętności. A że opłatę sam sobie
odbierał? To już inna sprawa. Tłumaczył sobie że przecież
biednym nie zabierał. Był także przekonany że jeżeli by go w
końcu posadzili, to większość z tych kobiet była by w stanie
jeszcze mu drugie tyle zapłacić żeby z nimi był.
Po każdej transakcji - jak to nazywał, likwidował wszelkie konta
jakie zakładał w związku ze sprawą. Nie interesował go los
"klientek". Kiedyś podczas likwidacji jednego z kont,
przykula jego uwagę wiadomość:
Wiem ze to ty mi ukradłeś wszystko, wybaczam ci to, dla kobiety
ważniejsze od pieniędzy są uczucia, emocje. miłość. Ty
wzbudziłeś to we mnie. Weś te pieniądze. Jednak nigdy ci nie
wybaczę że tak głęboko zadałeś mi rany. Zastanów się. Masz
potencjał. Każda by chciała żeby tak facet mówił, tak
delikatnie, z troską. Po co kradniesz jeżeli możesz mieć każdą,
nawet bardzo bogata? Pewnie boisz się kobiet. Pewnie zostałeś
skrzywdzony, jednak ty znasz klucz do serca kobiety. Zrozum że
współczesna kobieta sama może zarobić na siebie. Potrzebuje od
faceta tego co ty stosujesz żeby zdobyć zaufanie a następnie
ukraść kasę. Jeżeli będzie mi dane spotkać ciebie w realu,
możesz być pewny ze cie zatłukę. Nie za kasę. Za ból jaki mi
sprawiłeś. Pójdę siedzieć ale przynajmniej jednego gnoja mniej
będzie.
Gdy to czytał, uśmiech zagościł na jego twarzy. Tak, nie wie
jak, ale praktycznie od zawsze, jakimś szóstym zmysłem wiedział
jak mówić do matki, babki, nauczycielek, koleżanek i w ogóle
kobiet, aby uzyskać to co chciał a przy okazji wprawić je w jakby
stan letargu. Koledzy mu zazdrościli. Nie był ani zbyt przystojny,
ani zamożny. Jednak dziewczyny szalały na jego widok. Od czasu gdy
zrozumiał w czym rzecz, wykorzystywał to na wszelkie możliwe
sposoby. Tak. Ta mała polka to był dobry połów. Na czysto cale 70
tys dolarów. Na czysto. Musiał przecież opłacić swojego
człowieka na miejscu. Był to stary włamywacz. Mistrz w swoim
fachu. Nigdy nie złapany. Mógł mu ufać. Pan Jurek, bo tak go
nazywał, w zasadzie niczym nie ryzykował. Miał do wykonania proste
zadania. A to sprawdzić czy ta mała polka nie jest przypadkiem lepem
na muchy, a to w przebraniu kuriera dostarczyć przesyłkę. Pan
Jurek wykonał także kilka innych podobnych zadań. Za fatygę Pan
Jurek zainkasował całe 10 tys dolarów.
Andrzej zdawał sobie sprawę że większość mu podobnych nie
korzysta z usług pomocników. Ale on był inny. Do każdej sprawy
bardzo starannie się przygotowywał. Zarówno sam model pozyskania
środków z kont ofiar jak tez komunikacji i opłacania pomocników
był starannie opracowany i modyfikowany w zależności do sytuacji.
W dobry humor wprawił go kiedyś, gdzieś przeczytany tekst:
Naciągacze matrymonialni są nastawieni na jak najszybszy zysk.
Nigdy nie inwestują w budowanie relacji. Nigdy tez nie przykładają
wagi do szczegółów. Proszą bardzo szybko o pieniądze. Żaden z
nich nie pracuję nad ofiarą zbyt długo. Stosują prymitywne
metody. Banalne komplementy. Dlatego łatwo ich zidentyfikować.
Chyba piszą o jakiś gówniarzach co na widok tysiąca euro dostają sraczki. On nawet nie schylał się po takie kwoty. Ryzyko, wkład pracy musi się opłacać. Jak każdy poważny handlowiec, wpierw poznawał potrzeby klientki. Następnie upewniał się czy ją stać na jego usługi. Sama go o tym najczęściej informowała. Ludzie lubią się chwalić. Jeżeli klientka posiadała odpowiednie zasoby- przystępował do transakcji. Chociaż zdarzały się sytuacje nie typowe.
Raz czy dwa, klientka bez żadnego proszenia. Bez żadnej sugestii z
jego strony, zaciągnęła duży gotówkowy kredyt a następnie
przelała środki, na, jak wówczas sądziła "podstępem
wyłudzony numer konta" Stiepana. Bo wówczas występował pod
takim imieniem. Cel przelewu -leczenie jego chorej, w rzeczywistości
nie istniejącej córki.
W duchu dziękował autorowi tekstu. Właśnie dzięki takiemu
schematycznemu myśleniu, mógł czuć się bezpieczny. Był
profesjonalistą. Nie tylko wsłuchiwał się w potrzeby klientek.
Nie tylko umiejętnie kierował rozmową. Precyzyjnie planował
transakcje. Jeżeli zdecydował że wcieli się w rolę rodaka zza
granicy, zdobywał bardzo szczegółowe informacje o danym kraju.
Czytał, oglądał, uczył się, poznawał historie. Posługiwał się
w kontakcie z klientką, autentycznymi historiami ludzi.
Regionalizmami. Jeżeli klientka odklejała się na punkcie, dajmy
na to strażaków, to doszkalał się z tej dziedziny.
Wszystko po to by uwiarygodnić własną osobę. Po to aby wzbudzić
w klientce poczucie więzi. Poczucie że spotkała kogoś, o kim od
zawsze marzyła. Doprowadzić do stanu wrzenia, a następnie odebrać
zapłatę. Nie interesował go dalszy los klientek. Nie wiedział
więc że trzy z nich popełniło samobójstwo. Nawet jeżeli byłby
tego świadomy, nie zrobiło by to na nim żadnego wrażenia. Liczył
się wyłącznie zysk.
Naturalnie, wymagało
to dużego wysiłku. Nakładu pracy. Naturalnie nie zawsze dochodziło
do monetyzacji transakcji. Wówczas wygaszał relacje. Jednak, w
ostatecznym rozrachunku było to zajecie dochodowe.
Gdzieś przeczytał że do czasu kiedy będzie istnieć popyt, będzie
istniejąc podaż. A popyt istniał. Wyzwolone kobiety. Kobiety
ubierające zbroje by w otaczającym je świecie uchodzić za twarde,
przebojowe, koszące kasę, jak nikt nie widział, ubierały różowe
kapcie, piły kakao i rzewnie płakały oglądając stare romantyczne
filmy przytulając misia. Oglądały i tęskniły Tęskniły za
opiekuńczym, czułym,facetem. Takim współczesnym rycerzem. I żeby
tak pięknie mówił. Tak baśniowo. poetycko. Wiedział o tym.
Wiedział, ponieważ same mu to w sekrecie wyznawały. Wiedział i
potrafił to wykorzystać.
Każdy talent należy rozwijać. On także rozwijał Na rynku
dostępnych było wiele pozycji o uwodzeniu. Istniały również całe
szkolenia prowadzone przez specjalistów NLP i NLS. Dosyć kosztowne
lecz bardzo przydatne w jego profesi.
Posiadał jeszcze jeden, bardzo przydatny w swoim fachu talent. Rzadko spotykany talent. A raczej dar.
Zdarzało się, że skacząc po YouTube po dłuższym oglądaniu przyłapywał się na tym że rozumie co tam mówią. Bez wysiłku. Naturalnie działało to tylko dla niektórych języków. Z pismem, mową było gorzej. jednak wystarczył miesiąc, dwa nauki i mógł uchodzić dla klientki za rodaka od dzieciństwa mieszkającego za granicą.
Oczywiście ryzykował. Był przygotowany na sytuacje w której
będzie zmuszony uciekać. A nawet wynająć adwokata. Jednak robił
wiele by zminimalizować ryzyko. Nie tylko zmieniał tożsamości.
Nie tylko przez lata hodował różnego rodzaju konta.
Jednym z całego arsenału środków zabezpieczających jakie stosował, była charakteryzacja. Musiał przecież, w celu zyskania zaufania, się pokazać. Wpadł więc na pomysł stosowania sztucznej brody, włosów. Zmywalnych lecz realistycznych tatuaży, i kilku innych podobnych zabiegów skutecznie ograniczających identyfikacje.
Musiał tylko pamiętać o dokładnym odwzorowaniu charakteryzacji przy każdym wejściu na wizje. Połączenia na wizji wykonywał wyłącznie z pomieszczeń. Pomieszczeń odpowiednio wcześniej przygotowanych. Przecież ktoś kiedyś, mógłby skojarzyć wystrój z tym na video. Już nie jeden wpadł tylko dla tego że ignorował z pozoru nic nie znaczące detale.
Doskonale zdawał sobie też sprawę z faktu, że w wielu przypadkach
stosując odpowiednie metody istniała możliwość identyfikacji
miejsca wykonania zdjęcia czy też nagrań video. Wystarczył z
pozoru nic nieznaczący lecz charakterystyczny szczegół, kawałek
nieba, skrawek krajobrazu i już można było w wielu wypadkach, z
dużą dozą prawdopodobieństwa ustalić miejsce. Video rozmowy z
wnętrza ograniczały taką możliwość.
No i miał przyjaciela. Jeszcze z dzieciństwa. Utrzymywał z nim
ożywione kontakty. Pomagał finansowo. Dwójka dzieciaków,
wymagająca małżonka i jak to spiąć z państwowej posady...
Przyjaciel miał interesujący zawód. Był policjantem. Zajmował
się współpracą ze służbami innych państw. Andrzej był
przekonany że gdyby go w końcu namierzyli, odpowiednio wcześnie
otrzymał by ostrzeżenie. Cóż, poczucie więzi, chęć
odwdzięczenia się za wyrządzone dobro, to potężne siły.